PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1042}

Absolwent

The Graduate
7,9 83 191
ocen
7,9 10 1 83191
8,3 41
ocen krytyków
Absolwent
powrót do forum filmu Absolwent

Być może pół wieku temu zachwycał. Prawdą jednak jest, że to kiepski film, a gra aktorska jest bardzo sztuczna.
Już sam dobór głównych postaci pozostaje nietrafiony. Dustin Hoffman, gdy grał 20-letniego Benjamina miał lat 30, Anne Bancroft (Pani Robinson, która była rzekomo dwa razy starsza od Bena) miała natomiast zaledwie 6 lat więcej od Dustina. Widać to niestety w każdej scenie filmu, przez co jeszcze bardziej traci on na wartości.

ocenił(a) film na 6
Daniel8919

Aktorka grająca Panią Robinson akurat wyglądała na te 40 parę lat, choć rzeczywiście miała 10 lat mniej. Co do Hoffmana pełna zgoda.

ocenił(a) film na 4
Daniel8919

Akurat te szczegóły, na których się tu skupiasz, nie miały dla mnie większego znaczenia. Zgadzam się jednak z oceną.

Ten film ma być metaforą. Metaforą "produkcji" ludzi bez właściwości, kolejnych członków pustej, zakłamanej społeczności mieszczan. I ukazaniem, że jest wartość wyzwalająca -- miłość. No i fajnie. Tylko czy o tym nie można byłoby zrobić jakiegoś normalnego filmu obyczajowo psychologicznego? Czy naprawdę w kinie działa umowność na tym poziomie? Widać działa -- sądząc po nagrodach. U mnie nic nie zatrybiło. Bardzo się starałem poddać magii, mając pełną świadomość że bzdurna, hiperantyrelistyczna, psychologicznie pływająca w obłokach fabuła jest tylko konstruktem, przenośnią. Niestety, nie udało się. Niektóre filmy mają tak, że z początku irytują, ale wytrwałość przynosi efekty, puzzle na końcu się układają, stwierdzamy, że było warto wytrwać. Może było. Ale tylko po to, żeby dostać "zaliczenie". Z kultowego klasyka.

PS Simon i Garfunkel nie ratują obrazu. Tylko przyczyniają się do wrażenia ogólnego pomieszania gatunków.

sbbbbs

Co konkretnie jest "antyrealistyczne"? ;) Tak konkretnie.
Faktycznie, można odnieść wrażenie, że twój kłopot z filmem jest... twój.
Bo skoro film jest i był ceniony, to może jednak zapewne muszą być ku temu jakieś (chyba niepojęte z twojej perspektywy) podstawy?

ocenił(a) film na 4
zweistein

To ja może zacznę od końca :).

Nie należę do ludzi, którzy lubią uważać, że cały świat się myli :). Wydaje mi się, że potrafię zrozumieć przynajmniej część podstaw dla zachwytów tym filmem i wysokiej oceny, jaką się cieszy. Nie zmienia to faktu, że dla mojego indywidualnego odbioru te podstawy nie mają szczególnego znaczenia.

Z tego, co rozumiem, "Absolwent", podobnie jak "Midnght Cowboy" były przełomowe i znaczące dla epoki, w której powstały. Dawały wyraz najważniejszym odczuciom ("rozpoznaniom") młodego i średniego pokolenia na temat rzeczywistości -- mówią o fałszu i sztucznym pudrze świata wartości konserwatywnych, o pustce konsumpcjonizmu i beznadziejnej, smutnej egzystencji jednostek z tzw. "klasy średniej". Przedstawiały drogę ratunku i ocalenia (przynajmniej potencjalnego) -- przez uświadomienie sobie, w jakim świecie się żyje, oraz bunt wobec niego: ucieczkę, wybór wolności, ustawienie się w kontrze. Dodatkowo: opowiadały o tym wszystkim w formule mieszającej realizm z metaforą, a przy tym, opowieść fabularna łamała obyczajowe tabu w sposób, na owe czasy, dość odważny.

Czy to mało, żeby filmy te zapisały się w historii? :)

Mój "kłopot" z nimi (a raczej konkretnie z "Absolwentem", bo "Midnight Cowboy" nie budzi u mnie raczej tego typu zastrzeżeń), to fakt, że metaforą obciążona jest historia, która próbuje uchodzić za realistyczną, a ja jej realizmu w ogóle nie kupuję.

Co jest takie "antyrealistyczne". Nie wiem -- wszystko? :) No dobrze, miało być konkretnie.

*** SPOILERS AHEAD :) ***

Ben, Ben jest nieralistyczny. Ben z początku filmu jest nierealistyczny od A do B.

- Jest dzieckiem drobnych, "strasznych" mieszczan. Jak to możliwe, że w aż takim stopniu ich nie przypomina? Ja rozumiem: spędził ostatnie kilka lat w college'u, w innym środowisku, poznawał świat i siebie. No dobrze, ale co, przez ten czas zupełnie odcięty był od domu? Zapomniał świata, w którym wyrósł? Na żadnym etapie pobytu w college'u nie konfrontował się ze swoją tożsamością? Tak nagle spadł na niego ten kryzys, poczucie pustki?

- Nie miał _żadnych_ dziewczyn w college'u?! Nie chodzi mi tu nawet o inicjację seksualną, tylko o to, że on w zderzeniu z panią Robinson zachowuje się jak jakiś marsjanin, jak gdyby wcześniej w ogóle odizolowany był od kobiet i co najwyżej czytał o nich w książkach. To samo ujawnia się w jego relacji z Elaine: nagle, ta pierwsza randka, pokazuje mu, że kobieta może być młodą dziewczyną -- kobietą, ale jednocześnie bratnią duszą, podobnie do niego odbierającą świat, mającą podobne potrzeby emocjonalne. I jest to dla niego, przynajmniej na to wygląda, pierwsze takie doświadczenie w życiu. Jakim cudem?!

- To, o czym wspomniałem wyżej, _ewentualnie_ byłoby możliwe, gdyby Ben był niezbyt rozgarnięty, żeby nie powiedzieć brutalnie -- tępy. Ale nie! Dowiadujemy się przecież, że był absolutnym prymusem, redaktorem naczelnym uczelnianej gazetki (!) i jeszcze na dodatek kapitanem reprezentacji sportowej. Czyli -- prawdopodobnie był oczytany, myślący, a przy tym również społecznościowo niewycofany. I taki chłopak daje się uwieść podstarzałej mężatce wykazując przy tym postawę zahukanego 13-latka. Sure, that figures :D.

Z kolei pani Robinson... O co właściwie jej chodzi? Jest przecież naprawdę dość atrakcyjna, szczególnie jak na swój wiek. Dlaczego więc akurat gapowaty, sztywny, jakby kij połknął, i błyskotliwy niczym nieheblowana deska Ben? Taka zajawka na "ministrantów"? Wyzwanie? Innych młodych nie miała pod ręką?

- Dlaczego pani Robinson chce niedopuścić do randkowania Bena z Elaine? Bo chce go mieć dla siebie? Na jak długo? Bo nie chce, żeby życie się skomplikowało, tak jak to ostatecznie miało miejsce? No to chyba nie trzeba było geniuszu, żeby przewidzieć, że chłopak z sąsiedztwa, który już wcześniej jakoś tam przyjaźnił się z jej córką, może się nią znowu zainteresować -- ja rozumiem, że namiętność potrafi przysłonić rozum, ale wszystko we właściwych granicach :). Naprawdę Mrs. Robinson sądziła, że jeśli przyrzeczenie Bena -- wymuszone i wyrażone bez przekonania -- będzie tu miało jakiekolwiek znaczenie? Ile ona miała lat? Sześć? A nakłamała się w życiu też zapewne co niemiara.

Nie wiem, czy jest sens dalej wyliczać. Dla mnie wszystkie postaci w filmie są bardzo umowne, manekinowe (... ze szczytowym elementem sztuczności w postaci tego pisko-jękowego czknięcia wydawanego przez Bena w momentach skrajnego zakłopotania ...), a historia ma wszelkie cechy bajki. I tak chyba po prostu miało być -- bo to jest taka bajka lub przypowieść, jak kto woli. Tylko, że ja, rozumiejąc i kupując przesłanie, nie potrafię dać się uwieść samej opowieści. Ani trochę. I na tym polega mój "kłopot" z tym filmem.

sbbbbs

warto dodać, że film ma wpisany gatunek : dramat obyczajowy.

Dobrze, że w ludzkim obyczaju, wtedy i dziś, była reakcja Elane. Otóż dziewczyna, rozhisteryzowana zarzuca chłopakowi (z którym odbyła jedną randkę na tradycyjnym do dzisiaj w tych okolicznościach "kebsie"), że zgwałcił jej matkę. Chłopak w jednym zdaniu wyjaśnia jej, że matka jednak sama chciała się z nim pieprzyć. A na to wszystko ... dziewczyna prosi go o pocałunek i mówi, że może się z nim ochajtać ?! Jeśli przez te tygodnie żyła ze świadomością, że ten typ zgwałcił jej matkę i zaledwie po jednej randce w aucie jest gotowa wszystkiego zapomnieć to ja jestem mało obyczajowy.

przez pierwszą połowę filmu jesteśmy świadkami dość sensualnego romansu, następnie w zaledwie kilka minut rozwiązuje się cała emocjonalna i konwenansowa pętla. Także, mimo bycia w mniejszości, również mam "kłopot" z tym filmem i osobiście uważam, że obyczajowo ten film nie specjalnie ma sens. Panie zapytam, czy w takich okolicznościach jak pierwsza rozmowa w mieście akademickim, w pokoju u Bena, zachowałybyście się jak Elane? Panów pytam, czy spodziewalibyście się, że po zarzucie gwałtu na matce dziewczyny, z którą spotkaliście się raz na przestrzeni kilku lat sprawa wyjaśni się w ciągu minuty? Ja zadałem sobie to pytanie w konfrontacji z napisem "dramat obyczajowy" i po przeanalizowaniu tego filmu od deski do deski wystawiłem stosowną ocenę. Pozdrawiam kochani.

DiamondEXE

Spotkań Bena z Elaine było jednak więcej niż ta jedna randka.
Jej reakcja wydawać się może niezrozumiała czy dziwna - jeśli nie pamięta się o tym, że kwestia gwałtu/romansu wisiała w niej przez dłuższy czas i miał możliwość "przepracować" kwestię - stąd też przysięga Bena trafia na podatny grunt - katharsis.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones