Ot, żenująco badziewna i tania historyjka o chłopaczku, który zamawia u właściciela jakiegoś warsztatu trochę "wyposażenia" (ostrza na ręce, maska na twarz z wizjerem z czerwonej pleksy) i po nocach mści się na członkach "gangu", którzy zabili jakąś parkę. Fatalna akcja, fatalne aktorstwo, dziadowskie efekty - to nawet nie jest kino klasy Ź, tu trzeba by jakąś osobną kategorię stworzyć.
A tradycyjnie dwaj żartownisie wystawili na Filmwebie dwie 10/10. Skąd się tacy ludzie biorą?
1/10
Ok, dzięki za spoiler, który tym razem się przydał (ale mogłeś ostrzec przed nim).
Skoro w Robot Ninja nie ma żadnego robota, to ja dziękuje ;)
Jaki spojler? Toż to wiadomo chyba nawet nie w dziesiątej minucie? Chłopak, naczytawszy się komiksów, postanawia walczyć z przestępcami i kombinuje sobie wspomniane "wyposażenie". Dopiero wtedy zaczyna się właściwa część filmu - łowy na przestępców.
Spox, ja po prostu przed ujawnieniem jakichkolwiek elementów fabuły zawsze ostrzegam przed spoilerami, dlatego tak piszę. W każdym razie z twojej wypowiedzi wyniki, że film nie warty jest roztrząsania tego ;) pzdr
"Chłopak, naczytawszy się komiksów" - chłopak TWORZY komiksy o Robocie Ninja i postanawia być nim, żeby walczyć ze złem. Jest też żart z tego, że Robot Ninja jest "lepszy od batmana" bo w tym filmie gra aktor grający Robina w Batmanie z lat 50-tych. Film nie jest rewelacyjny, ale widzę, że za uważnie go nie oglądałeś i tak i hejtujesz dla hejtu :)
Film oglądałem już tak dawno temu, że detali nie pamiętam. Ale nawet na logikę biorąc, najpierw musiał się naczytać komiksów, żeby zarazić się nimi na tyle, żeby w końcu zacząć robić swoje komiksy, a potem skombinować sobie strój. A że to aktor z Batmana, to w ogóle nie skojarzyłem. Nie, żebym miał jakąś fenomenalną pamięć do twarzy... ;)